Opis
Autor: A.Puszkin „Bajka o rybaku i rybce”
Reżyser, lektor i montaż: Aleksandra Ciemierkiewicz-Meissner
Książka pochodzi z serwisu Wolne Lektury
Licencja CC BY-SA 3.0
https://wolnelektury.pl
Epoka: Romantyzm
Rodzaj: Liryka
Gatunek: Baśń
Treść
Żyli raz sobie dziadek i babcia,
Sami nad ciemnym, błękitnym morzem;
W biednej lepiance razem mieszkali
Równych trzydzieści lat i trzy lata.
Stary co rano chodził rybaczyć,
Babcia w tym czasie przędła swą przędzę.
Rzucił raz dziadek sieci na wodę —
Sieć pełna mułu z morza wróciła.
Drugi raz rzucił sieci na wodę,
Sieć z trawą morską morze zwróciło.
Trzeci raz rzucił sieci na wodę —
Sieć z jedną rybką z wody wróciła,
Ale z niezwykłą, bo całą złotą.
Jak zacznie błagać rybka ta złota!
Ludzkim językiem dziadunia prosi:
«Wypuść mnie, starcze, z powrotem w morze,
Jeśli to zrobisz, nie pożałujesz:
Dam ci, co zechcesz, tylko mi powiedz».
Zdumiał się dziadek, a i wystraszył:
Jak długo mieszkał nad morzem ciemnym,
Nie słyszał jeszcze rybiego słowa.
Wypuścił rybkę znowu do wody,
A przy rozstaniu życzył jej z serca:
«Niech cię Bóg strzeże, rybeczko złota!
Nie potrzebuję twojej zapłaty;
Woła cię morze ciemne, błękitne,
Pływaj tam sobie wolno, szczęśliwa».
I wrócił dziadek do swej babuni,
Rzekł jej o cudzie, wszystko jak było.
«Dasz wiarę, żono? Złowiłem rybkę,
Ale niezwykłą, bo całą złotą;
Gadała ze mną tak jak ja z tobą,
Pragnęła wrócić w morze głębokie,
Za swoją wolność chciała dać wykup:
Mogłem mieć wszystko, gdybym poprosił.
Ja nic nie wziąłem, trochę się bałem,
Puściłem rybkę w morze głębokie».
Lecz wtedy babcia sklęła dziadunia:
«Gdzie miałeś rozum, głupi prostaku!
Czemuś nie żądał jakiej zapłaty!
Przydałoby się chociaż koryto,
Widzisz, że stare już się rozbiło».
I poszedł dziadek nad morze ciemne;
Widzi, że morze lekko się marszczy.
Zaczął przyzywać złociuchną rybkę,
Ta przypłynęła i zaraz pyta:
«Czego ci trzeba, dziadku rybaku?»
Dziadek pokornie rybce się kłania:
«Zlituj się, proszę, szanowna rybko!
Staruszka moja dziś mnie zrugała,
Piekli się strasznie, żyć mi nie daje:
Chciałaby, mówi, nowe koryto;
Bo stare całkiem już się rozbiło».
Na to mu rzekła rybeczka złota:
«Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem,
Dostanie babcia nowe koryto».
I poszedł dziadek do swej babuni,
Koryto stoi, jak obiecano.
Ale babunia piekli się straszniej:
«Gdzie miałeś rozum, głupi prostaku!
Wyprosił dureń samo koryto!
Wielka mi korzyść! Ach, ty łamago!
Zawracaj zaraz do swojej rybki;
Pokłoń się nisko i żądaj chaty».
I poszedł dziadek nad ciemne morze,
(Wzburzyło się trochę morze ciemne).
Zaczął przyzywać złociuchną rybkę,
Ta przypłynęła i zaraz pyta:
«Czego ci trzeba, dziadku rybaku?»
Dziadek pokornie rybce się kłania:
«Zlituj się, proszę, szanowna rybko!
Jeszcze okropniej sklęła mnie stara,
Piekli się strasznie, żyć mi nie daje:
Kłótliwej babie marzy się chata».
Na to mu rzekła rybeczka złota:
«Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem,
Tak właśnie będzie: dostanie chatę».
I wrócił dziadek do swej lepianki,
A po lepiance nie ma już śladu;
Zobaczył chatę — z widną izdebką,
Świeżo bielony komin ceglany,
Z dębowych bali drzwi wyciosane.
Babunia w złości czeka na progu
I klnie starego na czym świat stoi.
«Gdzie miałeś rozum, głupi prostaku!
Patrzcie go, dureń zażądał chaty!
Wracaj do rybki i się jej pokłoń:
Nie chcę być dłużej zwyczajną chłopką,
Chcę zostać herbową szlachcianką».
I poszedł dziadek nad ciemne morze,
(Niespokojne było morze ciemne).
Zaczął przyzywać złociuchną rybkę,
Ta przypłynęła i zaraz pyta:
«Czego ci trzeba, dziadku rybaku?»
Dziadek pokornie rybce się kłania:
«Zlituj się, proszę, szanowna rybko!
Żonka szaleje coraz okropniej,
Piekli się strasznie, żyć mi nie daje:
Nie chce być dłużej zwyczajną chłopką,
Chce zostać herbową szlachcianką».
Na to mu rzekła rybeczka złota:
«Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem».
I wrócił dziadek do swej babuni.
Patrzy, a tam dwór szlachecki stoi.
Na ganku widzi żonkę swą starą
W drogim serdaku z sobolich futer,
Z głową zwieńczoną czepcem z brokatu,
Na szyi ciężkich ma pereł sznury,
Złote pierścienie błyszczą na palcach,
Na nogach czerwone lśnią buciki.
Czapkują przed nią pokorni słudzy;
Ona ich chłoszcze, wlecze za włosy.
I mówi dziadek do swojej żonki:
«Witaj, wielmożna jaśnie pani!
Jak widzę, duszko, masz teraz wszystko».
Babcia go znowu strasznie skrzyczała,
Za karę poszedł pracować w stajni.
Tak minął tydzień jeden i drugi,
Aż jeszcze bardziej zgłupiała stara:
Znowu wysyła dziadka nad morze.
«Wracaj do rybki, pokłoń się nisko:
Nie chcę być dłużej wielmożną panią,
Chcę być całego kraju carycą».
Zląkł się dziadunio, żonę zaklina:
«Czyś ty się, babo, czego najadła?
Toż trzeba wiedzieć, jak mówić, chodzić,
Ośmieszysz się na całe cesarstwo».
Rozsierdziła się strasznie babunia,
W twarz bez namysłu trzasnęła męża.
«Jak śmiesz, ty chamie, mi się sprzeciwiać —
Szacunek jesteś winien szlachciance.
Ruszaj nad morze, nie marnuj czasu,
Bo cię przymuszę, słowo honoru».
Zatem wyruszył dziadek nad morze,
(Poczerniało całkiem morze ciemne).
Zaczął przyzywać złociuchną rybkę,
Ta przypłynęła i zaraz pyta:
«Czego ci trzeba, dziadku rybaku?»
Dziadek pokornie rybce się kłania:
«Zlituj się, proszę, szanowna rybko!
Żonka mi znowu się zbuntowała:
Nie chce być dłużej wielmożną panią,
Chce być całego kraju carycą».
Na to mu rzekła rybeczka złota:
«Nie smuć się dziadku, idź, wracaj z Bogiem!
Wedle życzenia — będzie carycą!»
Wrócił znów dziadek do swej babuni.
Dwór zniknął, stoją carskie komnaty.
W komnatach widzi swoją staruszkę —
Siedzi za stołem jako caryca,
Szlachta, bojarzy jej nadskakują,
Zamorskie trunki leją jej strugą;
A ta zajada tłoczone pierniki;
Jej straż w milczeniu stoi półkolem,
Lśnią w gotowości groźne toporki.
Widzi to stary i jak się zlęknie!
Do nóg upada swojej babuni
I woła: «Witaj, moja wszechwładna!
Teraz masz, duszko, naprawdę wszystko».
Lecz nie spojrzała na niego babcia,
Kazała tylko precz go przepędzić.
Podbiegła szlachta, za nią bojarzy,
Dziadka obili, potem pognali.
Na końcu jeszcze straż go dopadła,
Na szczapy omal nie porąbali.
Carscy poddani śmieli się nad nim:
«Słusznie dostałeś, ty stary głupcze!
Będziesz pamiętał do końca życia:
To nie są progi na chłopskie nogi».
Tak minął tydzień jeden i drugi,
Aż znowu bardziej zgłupiała stara:
Dworaków swoich śle szukać męża,
Znaleźli starca, przed tron przywiedli.
Mówi do dziadka jego babunia:
«Wracaj nad morze, pokłoń się rybce:
Nie chcę być kraju tego carycą,
Chcę być władczynią wszystkich mórz świata,
Zamieszkać w wielkim Oceanie
I złotą rybkę mieć na usługi
Na każde moje zawołanie».
Dziadunio nie śmiał się jej sprzeciwić,
Więc nie odezwał się ani słowem.
I oto idzie nad morze ciemne,
A tam na morzu szaleje burza,
Wzdęły się gniewem pieniste fale,
Pędzą do brzegu z hukiem i wyciem.
Zaczął przyzywać złociuchną rybkę,
Ta przypłynęła i zaraz pyta:
«Czego ci trzeba, dziadku rybaku?»
Dziadek pokornie rybce się kłania:
«Zlituj się, proszę, szanowna rybko!
Nie wiem, co począć z przeklętą babą.
Nie chce być dłużej kraju carycą,
Chce być władczynią wszystkich mórz świata,
Zamieszkać w wielkim Oceanie
I ciebie, pani, mieć na usługi
Na każde swoje zawołanie».
Rybka tym razem nic nie odrzekła,
Tylko ogonkiem złotym plusnęła
I odpłynęła w morze głębokie.
Długo stał dziadek, czekał na słowo,
Aż wreszcie z niczym do żony wraca,
Patrzy i własnym oczom nie wierzy:
Znowu lepianka, znowu babunia,
A przed nią rozbite koryto.
Newsletter
Bądź na bieżąco, dołącz do newslettera!